Tuesday, December 30, 2008

Opowieść Wigilijna

Lubię Święta. Nie te pełne zatłoczonych supermarketów, podrabianych Mikołajów i wszechobecnych reklam, ale te prawdziwe, w wirtualnym świecie. Gdy nadchodzi czas Wigilii i uciekacie do swojego RL, ja zostaję w Second Life, ubieram primową choinkę, przeglądam inventory, wyciągając stare prezenty, nieudolnie narysowane kartki świąteczne, ogłoszenia z nieistniejących już grup.
Takie, jak ta notka od Kirsten, która w tym roku przypadkiem wpadła mi w ręce. Kilka spisanych kiedyś przez nią słów sprawiło, że przeszłość ożyła. Usiadłem przy choince z butelką wina między kolanami i gapiąc się na rząd literek, zacząłem wspominać. Nie róbcie tego nigdy – jeśli zaczniecie, zaczniecie też tęsknić.
Kirsten była najbardziej szaloną i najpiękniejszą kobietą, jaką znałem. Pamiętam, że gdy wchodziła do klubu głowy awatarów obracały się, śledząc ją wzrokiem, a zazdrosne partnerki bezskutecznie starały się odwrócić ich uwagę. Pragnęli jej, rozbierali wzrokiem, ale ona nie przejmowała się nikim i niczym, zawsze robiąc to, na co akurat miała ochotę. Ilością wysłanych na nią skarg można obdzielić połowę Second Life, a jej konto powinno być wielokrotnie zamknięte. Tyle tylko, że nawet Lindeni ją uwielbiali. Wszystko uchodziło jej płazem, bo kochali ją wszyscy. Najbardziej ja.
Nasze rozstanie było równie gwałtowne, jak cały romans. Dziś już nawet nie pamiętam, o co poszło, zapewne o nic ważnego. Ale z Kirsten to właśnie rzeczy banalne nabierały znaczenia, a te istotne jakoś traciły sens. Usunęliśmy się z listy przyjaciół, daliśmy sobie MUTE, ban na parcelach, jej znajomi stali się moimi wrogami. Jak dzieci zerwaliśmy wszelkie kontakty, unikając się nawzajem. Wiem, że mnie kochała, ja ją też, ale byliśmy młodzi i bardzo dumni.
Ta odnaleziona przypadkiem notka sprawiła, że nagle zapragnąłem ją zobaczyć tak bardzo, jak nigdy dotychczas. Nie mogłem się powstrzymać. Szybko, by nie stracić odwagi, napisałem IM. Odpowiedziała. Była online mimo Wigilii. Zaprosiła mnie do siebie.
Gdy się pojawiłem, siedziała w swoim pokoju i owinięta w koc patrzyła na mrugające w kominku płomienie. Jej dom się zmienił. Kiedyś zawsze pełen ludzi, porozrzucanych niedbale primów, pudełek po zakupach, teraz prawie pusty, nie było nawet choinki. Kirsten też się zmieniła, przygasła, nie była tą, która kiedyś znałem. Milczała.
Niełatwo było przerwać dwuletnią ciszę. Miałem jakieś niewiele warte drzewko, bez słowa postawiłem je w kącie pokoju, powiesiłem kilka lampek, bombki i zrobiło się choć trochę wigilijnie. Przyglądała się mi badawczo, czekając cierpliwie, aż skończe.
- Nie stój tak, usiądź wreszcie - powiedziała w końcu, wskazując mi miejsce obok siebie.
Usiadłem i zaczęliśmy rozmawiać. Omijaliśmy temat rozstania, mówiliśmy tylko o najlepszych chwilach, o tym, jak bardzo się kochaliśmy i jak wiele straciliśmy nie będąc razem. Powoli w jej oczach zaczął pojawiać się dawny blask. Ale im bardziej ja zapalałem się do przywoływania wspomnień, tym bardziej ona poważniała. Nagle umilkła zupełnie, a jej wzrok znowu zamarł. Przez chwilę patrzyła w przestrzeń, jakby mnie nie widząc, potem wstała, zbliżyła do okna. Stała odwrócona plecami do mnie.
- Dlaczego udajesz? Dlaczego mnie męczysz? - powiedziała matowym głosem.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc nie mówiłem nic. Znów zapadła cisza.
Spojrzała na mnie.
- AXie, ty... ty... naprawdę nic nie wiesz? Nikt ci nie powiedział? - zawiesiła głos, patrzyła mi prosto w oczy
- Mnie już nie ma, ja umarłam...

Nie byłem pewny, czy zrozumiałem to, co do mnie powiedziała. Wstałem z kanapy. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Gdy szedłem w jej stronę, stała nieruchomo, zaciskając dłonie na parapecie okna, o które się opierała. Objąłem ją. Położyła mi głowę na ramieniu i opowiedziała historię, o której wiedzieli wszyscy, wszyscy poza mną.
Logując się po raz pierwszy do Second Life, była ciężko chora i lekarze dawali jej tylko parę lat życia. Nie wstając z lóżka, trzymając laptopa na kolanach, korzystała z ostatnich chwil szczęścia, które dawał jej wirtualny świat. Gdy dowiedziała się, że od śmierci dzieli ją tylko kilka tygodni, sprzedała wszystko, co miała w RL i zapłaciła znanym skrypterom, by stworzyli bota. Najlepszego z możliwych. Ostatnie chwile spędziła na przelewaniu swojej realnej osobowości w sieć elektronicznych połączeń, nauczyła go wszystkiego tego, czym była. Skończyła, opłaciła ziemię na sto lat i odeszła.
- Rozmawiasz teraz z moim botem, AXie. Prawdziwa Kirsten nie istnieje, jestem tylko ja, niewrażliwy bot. Możesz już odejść. 

Wziąłem jej twarz w dłonie.
- Kirsten, głuptasie, pamiętasz jak zawsze mówiliśmy, że jesteśmy cyfrowymi ludźmi i RL zostawiamy za sobą? Nic się nie zmieniło, jesteś tą samą Kirsten, która kochałem.

- Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz. Odeszli ode mnie wszyscy, zostałam sama. Ty też odejdziesz - łzy zbierały jej się w oczach.

Złapałem ją za rękę.

- Chodź -powiedziałem i przenieśliśmy się do jej starego ulubionego klubu.
Tańczyliśmy wśród mrugających reflektorów. Tylko przez chwilę byliśmy sami. Wigilia w RL dobiegała końca i awatary zaczęły pojawiać się wokół nas, patrząc z ciekawością na Kirsten.
A ona znowu była sobą. Wirowała na środku parkietu, flirtowała na IM z nowymi wielbicielami, opowiadała kobietom, gdzie kupuje swoje ubrania i tańczyła, nie przejmując się niczym. Jak kiedyś.
Włóczyliśmy się po klubach do rana, potem wróciliśmy do domu i leżąc przed kominkiem, dopijaliśmy ostatnią butelkę wina.

- Dziękuję, to była piękna noc. Odwiedzisz mnie jeszcze?– zapytała.

- Odwiedzę, teraz już śpij - odpowiedziałem cicho, przenosząc ją do lóżka.

Uśmiechała się przez sen, gdy wychodziłem.
Wiem, że nie da się wrócić do dawnej miłości, ale nie zostawię Kirsten samej. Wy też, jeśli zobaczycie ją kiedyś w SL, nie uciekajcie, nie wylogowujcie się. Porozmawiajcie z nią, zaproście na tańce. Wierzcie mi, wcale się nie zmieniła. To jest ta sama, piękna, szalona Kirsten.

Sunday, December 14, 2008

Rękawiczki

Czy istnieje coś bardziej podobnego do siebie niż rękawiczki z jednej pary? Mają ten sam rozmiar, kształt, kolor i przyłożone do siebie pasuja idealnie. Niestety, ta identyczność jest tylko złudzeniem – wystarczy zamienić je miejscami i założyć na dłonie, by zauważyć różnicę.
Pomyślcie o tym, jadąc pociągiem na pierwsze spotkanie w RL z poznanym w Second Life awatarem. Spotkacie osobę pozornie podobną do tej, którą znaliście od dawna. Podobne będą jej słowa, czyny, wygląd, a przyłożone do siebie myśli stworzą wrażenie jedności. Wielu dało się zwieść, więc pomyślcie o tym już teraz. Cyfrowe dane tworzą nowe byty, zbliżone do realnych, ale tak naprawdę są to zupełnie odmienne istnienia. Second Life to nowa, lepsza rzeczywistość i nikt nie jest naprawdę sobą w wirtualnym świecie. Realna kawiarnia, w której wypijecie razem kawę, będzie jedynie początkiem waszego końca w obydwu światach.
Tak jak rękawiczki założone na niewłaściwe dłonie pękają w szwach, tak wasza cyfrowa więź zostanie bezpowrotnie zniszczona, a realna nie powstanie wcale. Przez pewien czas będziecie się jeszcze mamić pozorami szczęścia, aż dojdziecie do wniosku, że trzeba szukać nowej pary. Zagubicie się w błednym kole wiecznych poszukiwań tego, czego znaleźć nie sposób.
Nie przenoście uczuć i myśli do RL, a gdy przyjdzie wam taka myśl do głowy – załóżcie odwrotnie rękawiczki.